mija czas...
Kolejna „zrzyna” z Marysi :) ale to chyba nie grzech czerpać pomysły od lepszych. Myślę, że dziś trudno stworzyć coś takiego, co chodź by w minimalnym stopniu nie było odtwórcze. Choć tak naprawdę pewnie każdy „twórca” o tym marzy, nieważne czy jest to gospodyni domowa wieczorami wyszywająca wzory na płótnie czy znany malarz. Wyjątkowi i rozpoznawalni są tylko prawdziwi artyści, a ja się za takiego, nawet nie prawdziwego, nie uważam. Nie posiadam aspiracji, umiejętności i warsztatu, więc mogę chyba hasać do woli :) Ale wracając do Marysi, jak już kiedyś wspominałem jest osobą, której poniekąd zawdzięczam zaciekawienie światem fotografii. Pewnie każdy z nas, kto robi coś nazwijmy to "kreatywnego" ma osobę, której zawdzięcza zainteresowanie i pasję, którą później już sam rozwija. Może to być rodzic, rodzeństwo lub właśnie znajomy. Oczywiście później znajdujemy sobie pewnie paru innych najczęściej światowej sławy mistrzów, których podziwiamy i podpatrujemy i to również ma wpływ na nasz rozwój, ale zawsze na początku ”drogi” musi być ta jedna osoba, to ogniwo zapalne. Mój dzisiejszy post dedykuje, zatem Tobie Marysiu :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
1 komentarz:
o jaaaaaaaa. dziecie Maryś się wzruszyło :) a super Paweł słusznie zajął się fotorejestracją, bo co widzi zapisuje tak, że chce się to oglądać i się czeka na więcej. Tak więc czekam na następne, a ściskam mocno mojego super przyjaciela super fotooko nikonowe. JE! i dziękować za dedykacje :)
Prześlij komentarz