Gdzieś pomiędzy krętymi uliczkami Barcelony położony jest ten właśnie sklep. Sklep nie zwykły, sklep, w jakim nigdy wcześniej w życiu nie byłem. Ba! Nigdy nie byłem nawet w podobnym sklepie. Nie pamiętam jego nazwy, w każdym razie był to sklep dla artystów cyrkowych. Po wejściu do środka poczuliśmy się z Martą jak w wehikule czasu, cofnęło nas o ładnych kilka lat. Było tam pełno sprzętu dla żonglerów i klownów oraz lalkarzy. Oprócz tego wszystko było takie nie dzisiejsze, miało w sobie zapach dzieciństwa i nastrój poprzedniej epoki. Niesamowite nakręcane zabawki, pacynki i kukiełki. Naprawdę niesamowite miejsce. A pyzatym spotkałem tam przemiłą żabkę, która po buziaku przemieniła się w moją Królewnę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
4 komentarze:
świetne!!! ino troszkę przerażające :) od razu mi się "it" przypomniał i pierwsze klaunowe filmowe traumatyczne przeżycie...
a kiedy metro??? :)
buzi i ścisk!!!
hehe dobre skojarzenie z IT ale mówię Ci, że jakbyś tam była o poczułabyś to co ja :) kochane dzieciństwo :) A z tym metrem to zdjęcia nie będą jakieś na wypasie raczej, i tylko mam stresa bo są oczekiwane ;)
weź przestań, ja już nic nie mówię i na nic nie czekam ;)
a sklep 100% bajki albo snu, teraz jak się przyglądałam znów to patrzyły na mnie dziwnie marionetki z ostatniej foty... brrrrrrrr
poza tym mój łódzki znajomy, którego miałeś okazje poznać kiedyś tam, też Paweł, był w Barcelonce ostatnio no i mu wysłałam bloga coby obczaił foty i potem odpisał tylko że kuźwa wypas :) tak więc wiesz foty barcelońskie są super i sa troche dla mnie jak jakaś fotostory i tak jak teraz Maciek/Maras wskakuje do kiosku i sprawdza czy jest nowy Tytus, ja wskakuje tu i obczajam czy jest cd. barcelońskiej mojej ulubionej "książeczki":)
Ooo Kochana Marysia (uscisk)
Prześlij komentarz