Występ Chicagowskiego Tortoise w Uchu można określić, jako ‘must be’ dla wszystkich tych, którzy kochają muzykę poszukującą i mają otwarte głowy na niepokorne, nie szablonowe dźwięki. Na ten koncert czekałem od bardzo dawna, miej więcej od września, kiedy się o nim dowiedziałem. Teraz z perspektywy czasu, ze spokojnym sumieniem mogę powiedzieć, że mógłbym czekać nawet rok, jeśli tylko miałbym pewność, że na nim będę. Dla mnie był to na pewno jeden z najlepszych koncertów tego roku oraz taki, który zapamiętam na bardzo długo. Tego wieczora w Uchu moja pasja i uwielbienie dla tego typu muzyki zostały w pełni nakarmione i nasycone. W występie amerykanów nie było słabego punktu. Z Borkiem, z którym byliśmy razem na koncercie wymienialiśmy tylko, co chwila porozumiewawcze spojrzenia (pełne podziwu dla muzykalności i feelingu gości z Tortoise) Wszyscy instrumentaliści prawie, że co utwór zamieniali się miejscami. Bez różnicy czy była to perkusja (grali na dwie) bas, wibrafon, gitara czy syntezator radzili sobie jak ze swoim macierzystym instrumentem. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że był to koncert kompletny. Jeśli ktoś z Was nie zna jeszcze Tortoisów, zapraszam tu!
2 komentarze:
po obczajeniu setka z youtubka, oraz fot jest mi buu że nie widziałam na żywo.
rewelacja.
no jest czego żałować, było naprawde rewelacyjnie wiesz czułem się troche jak dziecko z autyzmem bo prawie cały koncert sie bujałem do rytmu pulsującego jak krew w żyłach :)
Prześlij komentarz