Danny to gitarzysta i wokalista Anathemy, zatem w Uchu grał głównie utwory swojej rodzimej kapeli, ale nie zabrakło kilku wspaniałych coverów min. Brothers In Arms i High Hopes. Cavanagh to naprawdę muzyk przez duże M, świetny instrumentalista i bardzo dobry wokalista, pozatym bardzo serdeczny i otwarty showman. Bardzo przyjemnie było słuchać jego akustycznych wersji poszczególnych numerów. Na koncert znów wybrałem się z Mamą, która była zachwycona. Pierwotnie miałem iść z Martą, ale się Maleństwo rozchorowało :/ Wracaj szybko do zdrówka, Szkrabku kochany :)
4 komentarze:
publika była taka nieliczna?
...no niestety :/
chociaż ładnie Wam na Pana Anathemę zaświecili... w Warszawie było 'ciut ciemniej'. :]
http://kuchomik.blogspot.com/2010/02/danny-cavanagh.html
:) no fakt fronty troche lepsze niż w Wawie ;) co dziwne bo o klubie Ucho można powiedzieć wiele ale napewno nie to, że jest tam dobre i komfortowe światło :)
Prześlij komentarz