Wieczór podzielony na dwie części. Pierwsza to występ Ecstasy Project, polskiego składu grającego coś z pogranicza kameralistyki z jazzem. Momentami było to fajne a czasem mniej, generalnie bez rewolucji. Druga część wieczoru należała do dwóch indywidualności Jaki’ego Liebezeit’a i Burnt’a Friedman’a pierwszy to legenda perkusji krautrockowego Can drugi to niemiecki mistrz elektroniki nie zamkniętej stylistycznie lecz kolaborującej z innymi gatunkami. Przyznaje że nie wiem ile czasu trwał ich występ bo obudziłem się z muzycznego transu i było już po wszystkim. Genialne połączenie dwóch muzycznych światów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
4 komentarze:
komenty do twoich zdjec to nuda....zajebiste
dzięki Bor bardzo, a poza tym zawsze możesz napisać coś o karkówce ;)
Dziś mam wolne, więc zatrzymam się tutaj na dłużej. Piękne błękity, piękna muzyka.
L.
miło mi no i witam w gościnnych progach :)
muzyka była faktycznie piękna, szkoda że nie da się tego oddać zdjęciami
Prześlij komentarz