Wielki powrót po latach ekipy z SLE. Chłopaki jak najbardziej w formie, muzycznie energetyczny wulkan oprócz tego na scenie panowała iście przyjacielska atmosfera, jak to zresztą bywa z dobrymi dawno nie widzianymi znajomymi. Dodatkowy szacun za zabawę na after do rana z gitarzystą Elvisów, który z radości poszedł w tany na bosaka (:
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
2 komentarze:
i jest kadr pionowy :P relacja jak zwykle obrazkami dająca po uszach, tak to już jest z jóźwiakowymi koncertówkami :) światła żaka dobre, a ja żałuje że mnie tam nie było:)
pozdro
:D no pion jest jeden fakt, no i cieszę się że "słychać" zdjęcia :)
pozdro
Prześlij komentarz