Koncert podzielony na dwie części. W pierwszej z nich rządzili bracia Kułakowscy Leszek i Bogdan. Przedstawili dwa utwory na fortepian i orkiestrę (drugi utwór na trio jazzowe i orkiestrę) muzycznie słychać było w tym echa Gershwina i dlatego podobało mi się choć nie powaliło. Oddać trzeba to że orkiestra symfoniczna słuchana na żywo zawsze robi wrażenie. Po ponad pół godzinnej przerwie wróciliśmy na salę by smakować danie główne wieczoru – Trio Marca Ribot’a. Miałem jednak wrażenie że nie wróciliśmy tam w komplecie. A i niektórzy Ci obecni po przerwie po kilku utworach dość tłumnie opuszczali salę (?!) Ribot zaprezentował program złożony z własnych kompozycji i kilku starszych kolegów takich jak Coltrane, Colemen czy Zorn. Koncert wspaniały a Ribot wciąż w mistrzowskiej formie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
5 komentarzy:
zajebiste foty. michal jordan 20 lat pozniej z kontrabasem wygrywa.
aha i masz literowke chyba ze chodzilo o mac ribota i to sie je :)
dzięki Bor, text rządzi :D
a literówa faktycznie była już poprawiam :)
borek jak jebnie to już luj. relacjonez jak zwykle z kazdego wydarzenia zajebisty, a ja fanka pozostaje jak bor, mj za 20 lat rzadzi :D
:D dokładnie, dziękówa Ryś
Prześlij komentarz