Fajnie chodzi się na koncerty takich artystów, których podziwia się od dawna. Kupowało się jego kasety a potem płyty. I nigdy nawet nie myślało się o tym, że może kiedyś uda się iść na jego występ. Nie wspominając już o fotografowaniu takiego wydarzenia. Czasami jednak układa się tak, że to się udaje. Mało obchodziła mnie okoliczność/przyczyna tego koncertu, czyli jubileusz 400 urodzin Heweliusza. Najważniejsze, że dzięki temu Gdańsk dostał pieniądze na jego zorganizowanie. Fotograficznie było mega intensywnie pstrykacze dostali 0,5 piosenki. Jeśli mierzyć to proporcjonalnie do długości całego koncertu to był to czas normalny. W nagrodę za spełnienie obowiązku można było usiąść spokojnie gdzieś na, nie do końca zapełnionej, sali Filharmonii i rozkoszować się sie koncertem a było czym. Wiem, że moje opinie pewnie nie są obiektywne, bo po prostu do Cassandry mam słabość i co zrobić. Nie zmienia to faktu, że podczas takich nagrań jak „Saddle Up My Pony” czy przepięknej wersji „Hervest Moon”, przy której wzruszyłby się pewnie nawet sam Young, miałem ciary wielkości sierści psa. Nie uczciwością byłoby z mojej strony nie wspomnieć o genialnych kolegach Wilson, z których każdy był osobną historią muzyczną. Koncert ten miał jedną oczywistą wadę, skończył się.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
6 komentarzy:
Szapo ba.Obróbka miecie.
a.
oła! dziękuje BARDZO Aniu :)
Nienawidze cie...
;) Bartas, jeszcze Cassandre zobaczysz, jak ja się doczekałem to Ty też.
a ja się cieszę żeś miał okazję być i słyszeć i wiedzieć, a foty jak zwykle cacy :)
dzięki, no ja też się mega cieszę :)
Prześlij komentarz